Sophie Pov
Stojąc przed drzwiami klasy, wzięłam głęboki oddech i naciskając klamkę, weszłam spóźniona na zajęcia języka angielskiego.
- Dzień dobry - powiedziałam szybko i umykając przed surowym wzrokiem nauczyciela, szybko zajęłam miejsce obok Luke'a - Cześć - przywitałam się szybko z blondynem i wyciągając z torby duży brudnopis, spojrzałam bezwiednie na tablicę, gdzie nauczyciel wypisał listę lektur.
- Śpioch - zaśmiał się cicho Hemmings i przysuwając do mnie swój zeszyt, pozwolił mi spisać temat oraz notatkę, którą zaczęli pisać. Uśmiechając się dziękczynnie szybko wzięłam się za przepisywanie.
- Następnym razem nastaw sobie trzy budziki - zaśmiała się Maddie, siadając naprzeciwko mnie na stołówce szkolnej.
- Myślę, że nawet one nie pomogą - śmiejąc się cicho z własnego lenistwa, zaczęłam dłubać w czymś co przypominało sałatkę ziemniaczaną - Co to ma być? - zapytałam obrzydzona, odsuwając lekko tackę od siebie.
- Trutka na szczury wymieszana z ziemniakami - powiedział radośnie Luke, siadając obok mnie, zdziwiona zauważyłam, że obok blondyna usiadł jeszcze jakiś ciemnowłosy chłopak i blondyn z nastroszonymi włosami - A tak poza tym to Calum i Michael - otwierając swoją torebkę na drugie śniadanie, wyciągnął dwie kanapki i dał mi jedną.
- Dzięki - biorąc ją od chłopaka, posłałam mu dziękczynny uśmiech - A tak w ogóle nazywam się Sophie - powiedziałam zawstydzona patrząc na dwójkę nieznanych mi chłopaków.
- Wiemy - powiedzieli rozbawieni, po czym znacząco spojrzeli na Hemmingsa - Hemmo nam powiedział.
- Jak to? - zapytałam marszcząc delikatnie brwi.
- Nie ważne - powiedział szybko Luke, patrząc znacząco na kolegów.
- Okej - powiedziałam dosyć niepewnie, po czym odwijając kanapkę, spojrzałam uśmiechnięta na chłopaka masło orzechowe + nutella, mniami.
- Idziesz z nami do kina po szkole? - zapytał nagle Calum, patrząc na mnie spod swojej ciemnej grzywki, która opadała mu na oczy.
- A nie będę wam przeszkadzać? - zapytałam niepewnie, przecież jestem tutaj dopiero od tygodnia, a oni pewnie znali się od hmm przedszkola?
- Jasne, że nie - powiedział Michael z takim entuzjazmem, jakiego dawno nie widziałam u ludzi, którzy mnie otaczali.
- To czemu nie - powiedziałam niepewnie, na co wszyscy nie tyle co odetchnęli z ulgą, ale uśmiechnęli się szczerze.
Siedząc niespokojnie obok Madeline, ze strachem w oczach patrzyłam jak rozwija coraz szybszą prędkość, aby już po chwili wyminąć jakiś samochód przed nami.
- Jesteś pewna, że masz prawo jazdy? - zapytałam cicho, czując swój żołądek gdzieś w gardle. Uwielbiałam szybką jazdę samochodem, to mnie odprężało, ale nie z tą dziewczyną. Uwierzcie mi diabeł lepiej jeździ niż ona.
- Nie przesadzaj mała - Zatrzymując się z piskiem opon przed kinem, wykręciła kierownicę, aby już po chwili zmieścić się na "styk" pomiędzy dwoma innymi samochodami. Wysiadając z samochodu, zdusiłam w zarodku myśl, aby klęknąć na ziemi i zacząć ją całować. Stojąc lekko niepewnie na stałym gruncie, zmrużyłam lekko oczy, aby już po chwili zauważyć z daleka postać Luke'a, która była widoczna z daleka, z powodu wzrostu chłopaka.
- Hemmings już idzie - powiedziałam radośnie do Maddie, na co ona wywróciła oczami.
- Jak Hemmings tu zmierza, to oznacza, że reszta też - robiąc jakąś dziwną minę (połączenie grymasu szczęścia z chęcią wymiotów), spojrzała na mnie z nie zrozumiałym dla mnie błyskiem w oku.
- Dlaczego zaczynam się ciebie bać? - zapytałam niepewnie, odsuwając się kawałek od dziewczyny.
- Może dlatego, że zaraz poznasz czwartego członka - powiedziała radośnie.
- Mogłaś sobie darować - wysapałam, czerwieniąc się na samą myśl słowa: członek.
- Zbereźniku, nie o to mi chodziło - klepiąc mnie delikatnie po ramieniu, wybuchnęła śmiechem - Chodziło mi o Ashtona, ale masz rację niezły z niego - zamyślając się na moment, dokończyła z uśmiechem - Członek.
- I kto to mówi? - zapytał jakiś chłopak, który podszedł do mnie wraz z Lukiem, Calumem i Michaelem.
- Lepsza od ciebie - wystawiając mu żartobliwie język, Madeline, podeszła do ciemnego blondyna i lekko go przytuliła.
- Sophie, poznaj to nasz przyjaciel Ashton - powiedział nagle Luke, podchodząc do mnie, po czym obejmując mnie ramieniem podszedł ze mną do nieznanego mi jeszcze chłopaka.
- Sophie - powiedziałam niepewnie, na co Ashton, zaśmiał się cicho pod nosem i wyciągając swoją rękę do przodu, zachęcił mnie ruchem głowy, abym nią potrząsnęła. Łapiąc go delikatnie za dłoń, otworzyłam nagle szeroko oczy ze zdziwienia, ponieważ przez nasze złączone dłonie przeszła mała iskierka prądu, która delikatnie nas popieściła. Wyrywając szybko, swoją dłoń, spojrzałam speszona na swoje trampki.
- To na co idziemy? - zapytał Calum, przerywając tą niezręczną ciszę.
- Obojętnie - powiedziała Maddie, przytulając się do boku Michaela, który żartobliwie poczochrał ją po włosach.
- No to idziemy na - robiąc krótką pauzę Luke, uśmiechnął się rozbrajająco - Obojętnie co.
- A pamiętasz to? - zapytała roześmiana Maddie, wskazując palcem na speszonego Ashtona - Kiedy podszedłeś do tej dziewczyny, która ci się tak bardzo podobała, czekaj jak ona miałam na imię?
- Nessa - powiedział chłopak, po czym z chichotem schował twarz w dłoniach - I proszę nie mów tego - powiedział błagalnie.
- Czego? - zapytał zaciekawiony Luke, pociągając ze swojej szklanki łyk zimnej coli, którą zamówiliśmy do dwóch familijnych pizz.
- Że tak podrywał tą całą Nessę, że zamiast powiedzieć do niej, że chuja trzeba mieć, a nie nim być to powiedział, że chujem trzeba być, a nie go mieć - mówiąc przez śmiech, z oczu ciemnowłosej pociekły łzy śmiechu.
- Nie ma to jak podryw w stylu Irwina - wybuchnął śmiechem Calum, opluwając tym samym wszystkich, ponieważ akurat w tym momencie pił napój ze swojej szklanki.
- Znacie się chyba od dawna - powiedziałam niepewnie, patrząc na każdego z osobna.
- Nie - zaprzeczył Michael, śmiejąc się cicho - Maddie i Ash znają się od dzieciństwa, tak samo jak Luke i Cal, a paczkę tworzymy dopiero od roku - słysząc te słowa, zdziwiłam się.
- Nie powiedziałabym - uśmiechając się delikatnie, spojrzałam w swoją szklankę, gdzie bąbelki powoli ulatniały się z coli - Macie ze sobą taką więź jakbyście znali się od dzieciństwa.
- A ty masz przyjaciela? - zapytał nagle Ash, wpatrując się we mnie uważnie.Przypominając sobie twarz Carly, zamknęłam na moment oczy, mała spokojna dziewczynka z chustką na głowie, która zakrywała jej łysinę, spowodowaną przez chemioterapię.
- Miałam przyjaciółkę - powiedziałam niepewnie, mieszając nerwowo colę, słomką - Ale w czerwcu zmarła - dokończyłam powoli, po czym wstając od stolika, wyszłam szybko do toalety, gdzie stając przy lustrze, pozwoliłam łzom spłynąć po policzkach. Spokojna i miła dla wszystkich Carla, to ona we mnie wierzyła, to ona powinna żyć......
Drogi Aniele
Dzisiaj wydarzyło się coś dziwnego, nie wiem nawet jak to opowiedzieć. Kiedy dotknęłam jego ręki, poczułam nie tylko iskrę, która przepłynęła przez nasze złączone dłonie, poczułam także duże uczucie bezpieczeństwa, uczucie jakbym wróciła do domu...Czy ja wariuję? Czy to przez te leki, które zażywam? Nie wiem już co o tym wszystkim myśleć. Z jednej strony chciałabym zasnąć i nigdy się już nie obudzić, z drugiej zaś chciałabym przeżyć jak najwięcej, dopóki jest to możliwe. Wiem, że wszystko zagmatwałam, jestem tego świadoma, ale sama już pogubiłam się w swoich myślach. Pomożesz mi to wszystko zrozumieć?
Kocham cię Sophia xx